Wczoraj razem z Eweliną i Jej rodzicami byliśmy w Warszawce. Musiałyśmy podpisać papiery w PFRON-ie. Niestety musiałyśmy jechać tam osobiście tylko po to aby strzelić dwa podpisy :////.
Podróż minęłam Nam świetnie. Rozmowy, wygłupianie się, śmiechom nie było końca.
Będąc już w Warszawie stwierdziłam, że nie mogłabym tam studiować. Jak dla mnie za dużo tego wszystkiego. Ruch niesamowity, ciężko się połapać co, gdzie, jak i po co. Ludzie się śpieszą, pchają, są niekulturalni. Masakra jakaś :))) Hmm chociaż z drugiej strony niby fajne miasto, ale jednak nie :)))...
Po podpisaniu papierków, poszliśmy na lody. Było strasznie gorąco, więc trzeba było się jakoś ochłodzić :))) No a potem w drogę powrotną. Wróciłyśmy padnięte, ale mimo tego poszłyśmy z Moim G. spotkać się ze znajomymi. W takim towarzystwie nie można si nudzić. Krejzole zaskakują mnie coraz bardziej. Te ich pomysły itp są the best :))))
W akademiku zawitaliśmy o 00:00...
To był naprawdę męczący dzień. Szybciutko się ogarnęliśmy i poszliśmy spać. Rano oczywiście jak to zawsze bywa, ciężko było się podnieść z łóżeczka. Noc tak szybko minęła....
Dzisiaj jeszcze tylko angielski i weekend :)))
Buziole Kochani
1 komentarz:
Warszawa... Da się lubić :) Ale rzeczywiście, nie przy głównych drogach :)
Prześlij komentarz