13 maj 2011

Związki ON z OP

Wczoraj na blogach pojawiły się jakieś problemy. Z tego też powodu zostały usunięte niektóre posty. Nie chce mi się znowu pisać o środowym wyjeździe do Warszawy, to nie ma sensu. Może te postu zostaną przywrócone. Napiszę tylko tyle, że wizyta moim zdaniem w sumie nie była potrzebna, można to było załatwić jakoś inaczej. No, ale cóż chociaż się przejechałyśmy. Jakaś odmiana, a nie tylko Siedlce. Czas spędzony bardzo fajnie i w miłym towarzystwie....

Dzisiaj przez przypadek dowiedziałam się, że ostatnio tematem  Rozmów w toku były "Niepełnosprawne nastolatki". Po obejrzeniu tego odcinka znowu zaczęłam zastanawiać się nad związkami osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi. Kiedyś często się nad tym zastanawiałam, ale nigdy nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, które przychodziły mi do głowy. Hmmm mimo, iż spotkałam parę takich par, no i sama jestem w takim związku to chyba jednak mało jest osób zdrowych, które związałyby się z kimś chorym np. z osobą, która zamiast nóg ma 4 kółka.  Dlaczego tak jest? W czym ON są gorsi od OP? Rozumiem, że nie każdy jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Nie ukrywajmy nie jest to łatwe, ale do pokonania. My kochamy tak samo jak inni, jesteśmy tak samo wartościowymi osobami jak reszta. Nie rozumiem dlaczego słowo "niepełnosprawni" kojarzy się z czymś gorszym, innym. Każdy człowiek jest inny, wszyscy czymś się różnimy. Ktoś ma włosy blond, ktoś czarne, ktoś oczy niebieskie, a ktoś piwne.Tak to już jest. No, ale wróćmy do tematu. Jakie Wy macie zdanie na ten temat? Dlaczego Waszym zdaniem tak mało jest par ON z OP? Jakie macie do tego podejście?
Kiedy zachorowałam nie potrafiłam pogodzić się z tym  co mnie spotkało. Mój świat się zawalił. Myślałam, że niczego w życiu nie osiągnę, że będę sama, ze nikt mnie nie zechce bo jestem niepełnosprawna. Nie akceptując siebie sprawiałam, że inni też się do mnie zrażali. Ciągle sobie coś wmawiałam. A to, że nie zasługuję na nikogo, że będę tylko ciężarem no i przede wszystkim, że nie zechce mnie nikt pełnosprawny. Bałam się odrzucenia. Wszystko się jednak zmieniło. Od 4 lat moje podejście jest zupełnie inne. Dotarło do mnie, że tak naprawdę uciekałam przed tym wszystkim, zasłaniałam się chorobą niszcząc w ten sposób coś co mogło być piękne.
Hmm mimo, iż moje życie, podejście do różnych spraw zmieniło się razem ze mną to nadal boję się, czegoś co jest dla mnie najbardziej bolesne, że bliska mi osoba odejdzie, zostawi mnie dla kogoś zdrowego. Według mnie to sprawia największy ból.....

1 komentarz:

Nadwrażliwiec pisze...

Niestety, Polska jeśli chodzi o pewne rzeczy nadal jest 100 lat za Murzynami (nie obrażając Murzynów)... Tu niestety mało ludzi jest tolerancyjnych i wyrozumiałych, nawet dla zdrowych, a co dopiero mówić o chorych czy ON. Tu ludzie niepełnosprawni czy chorzy przewlekle to w oczach wielu osób zło konieczne i jakby element niepożądany. Bo dla większości ludzi liczy się bóg zwany Mamoną... Albo inaczej - Pieniądzem. Zupełnie jak w epoce kamienia łupanego - najważniejsze jest tylko to, ile możesz wytworzyć. A wiadomo, ON czy człowiek chory, stary - nie może dużo wytworzyć. Taka jest przykra i brutalna prawda o tym, jak jesteśmy postrzegani mniej lub bardziej świadomie przez większą część zdrowego społeczeństwa. Kiedyś czytałam w takiej książce zdanie, że dziś ludzie nie umieją kochać. Bo nawet w młodości nie kochają rodziców, tylko ich "potrzebują". Dlatego teraz tak wielu ludziom też łatwo mówi się o eutanazji czy aborcji. Temat rzeka i bardzo dobrze, że go poruszasz. Pozdrawiam.